Отсутствует (исполнитель: Неизвестен)
Pierwszy promień gorący jak płomień zobacz kwitnie Poznań,wyjdż poznaj ich anatomię Ciasna garderoba nie schowa wiele, nie strzelę se w łeb Takie ciało jak jej [bad word] gotuje krew Impuls zjawia się jak [bad word] teraz myślę czym czarować Jak atakować, jak zdobyć trofeum Słodycz mnoży się, dąży do apogeum Czemu oprzeć się temu boskiemu dziełu (nie da się) To jakaś chemia, spontan, elektryczność Ciężko opisać, niełatwo zawinąć w pismo Słowo nie zrobi tego fachowo Lepiej milczeć i bez bawełny uwieść owoc Póki pełen miąższu doznać wstrząsu, łyknąć emocji Na przebudzenie to jedna z najlepszych opcji W szybkim trybie chodnik jak wybieg Można oszaleć, karmimy oczy każdym detalem Cali od butów do centrali wpadamy w paraliż Krążą mililitry adrenalin Afrodyzjak wszedł w organizm, czuję, że żyję Daje mi siłę na chwilę, umilę czas choć na chwilę Czasem jutro nas zalewa łzami miało być gładkie jak aksamit Niesmak można zabić afrodyzjakami Czasem jutro nas zalewa łzami miało być gładkie jak aksamit Niesmak można zabić afrodyzjakami Rzadko słodkie, często gorzkie To życie pędzi na falochron By rozbić się jak fale morskie Nieznane są wyroki boskie Od świtu aż do zmierzchu tor przeszkód Chcąc pokonać proszkiem i wódą Przywaliłbym się [bad word] #261; Zaprzeczyłbym cudom jakie niesie nam natura Jej usta, jej szyja, jej skóra Na godzinę złą jest akurat Jutro ona będzie tą złą godziną Która zmusza do szukania kolejnej ucieczki Kolejna ucieczka i do kolejnej sprzeczki To koło się zamyka, nie ma dokąd się wymykać Zostałem tylko ja, modlitwa i muzyka W czterech ścianach szukać odurzenia To sam na siebie zamach Hipokryzja jak każda decyzja By skosztować ugryźć, delektować się I dla siebie zachować tak chce każdy mężczyzna Przyznaj, że to piękna wizja tu tylko [bad word] złudny afrodyzjak On jutro będzie jak [bad word] Jutro będzie jak [bad word] I pozostanie po nim tylko blizna Czasem jutro nas zalewa łzami miało być gładkie jak aksamit Niesmak można zabić afrodyzjakami Czasem jutro nas zalewa łzami miało być gładkie jak aksamit Niesmak można zabić afrodyzjakami Jak zwykle spieprzyłem weekend - moja wina Miał być chill-out, jest dystans liczony w milach SMS? - nic, pusta skrzynka odbiorcza Kara za egoizm, brak impulsu na łączach Przybity przy bitach, ty gdzieś sama na mieście Ile jeszcze [bad word] w środku cały wrzeszczę Gram na nerwach nam, gram całą orkiestrę Taki typ, taki niestety jestem Gdzie ten uśmiech, dom, gdzie twoje zgrywy Patrzę w lustro, stop zatarłem tryby dziś Gdzie tu puenta? tam, gdzie rozwiązanie We mnie szukam wciąż i nie przestanę Bo tylko tak mogę naprawić co złamałem Miałem nie obiecywać - obiecałem Bez sensu nie wiem skąd u ciebie ta siła Że jeszcze wytrzymujesz ze mną, jesteś tak cierpliwa Słowa nie pomogą, głowę zwieszam nisko Nie chcę by to prysło chciałbym mieć cię bliżej Dziś za oddech twój bym oddał wszystko tak siedzę z telefonem z nosem wbitym w szybę